Agata & Bartek | Ceglarnia Jarosławki
Agata & Bartosz | W rytmie slow
Zaślubiny na łonie natury? Wesele w stodole? Naturalnie. Proszę Państwa, przed Wami ślub humanistyczny. Poznajcie się.
Ślub Humanistyczny
Ślub humanistyczny powoli staje się być tak popularny jak karp na Święta. Ja lubię karpie i lubię czuć w ślubie więcej ślubowania niż naciągania – bo trzeba, bo ciocia Kasia lubi i dobrze by było, jakby ten tatar na stole był, bo tak należy…Owszem, należy – czuć się dobrze i w zgodzie z naturą. A propos natury…
Ceglarnia Jarosławki to miejsce, w którym natura krzyczy. Nie bójcie się tego krzyku, on nie zrani, bardziej ukoi. Magia tego miejsca przyciągnęła mnie na tyle, że chcę wrócić tu z kolejnymi Szczęśliwcami. To miejsce uzależnia swoją prawdą. Tu nie jest zakłamane nic – drewno pachnie jak powinno, mgła opada kiedy chce, a kontrastująca biel łagodzi myśli. To punkt na mapie na zorganizowanie ślubu niekonwencjonalnego, na własnych zasadach. Slow life znajdzie tu miejsce dla siebie, a ślub w stodole to tylko początek niestandardowych rozwiązań w tak ważnym dniu.
Ślub w Ceglarnii jest dla osób odważnych i skomplikowanych w swojej prostocie jednocześnie.
Reportaż weselny: Agata i Bartek
Jadąc na taki ślub, wiem czego mogę spodziewać się na weselu. Tym razem znów intuicja mnie nie zawiodła. Pełen luz, napięcie można było odczuć tylko w gumce od muszki. Bardzo gustownej muszki zresztą. Agacie ta muszka z pewnością się podoba. Jako kobieta piękna, otwarta, lubi rozmawiać i ma totalny luz, którego niejedna panna młoda mogłaby pozazdrościć. Zatroszczy się o Babcię, potańczy z Wujkiem Zdzisławem i uśmieje się przy tym do łez (z całym szacunkiem do Wuja Zdzisława).
Bartek – gość, z którym mógłbym usiąść i przegadać wiele godzin, swój chłopak. Wciągnięty brzuch? Nic takiego, nie to jest najważniejsze. Zresztą – on nie ma brzucha. Rozmowy poważne i niepoważne z nim są możliwe, nawet pół godziny przed ślubem. Fala wyśmienitego humoru poniosła nas na tyle, że byliśmy w stanie pokazać ich świat w różnych odsłonach. Bez ustawek i zbędnych komentarzy. W życiu patrzą w różne strony, ale to tylko pozory.
„Kobietom pękają guziki od tego testosteronu”
Kiedy ma się wokół siebie najbliższe osoby, w dodatku w takich szlafrokach to wesele nie może się nie udać 🙂 Aura rodzinnej atmosfery przed zaślubinami wprowadziła nas w stan podekscytowania i jedności – mamy tu coś do zrobienia, coś co nie jest na pokaz, coś co jest prawdziwe. Niewymuszone ruchy i naturalne gesty to wspólny mianownik, który tego dnia dał nam pole do popisu. Po(d)pisali się, dosłownie też.
Slow wedding, naturalne tło
Kiedy tego dnia Agata i Bartek zobaczyli się po raz pierwszy to był moment magiczny. W tle obserwujący Pan Tata, w razie jakby Bartkowi miała się nie spodobać przyszła Żona… 🙂 Na szczęście – spodobała się, i to bardzo. Ani przez moment nie opuszczało ich poczucie humoru, a sama chęć przypieczętowania swojej obecności na hasło „to teraz może stuknijmy się brzuchami” pokazało jak bardzo na luzie może być TO spotkanie.
Śmiało można powiedzieć, że takie sytuacje to jedno z marzeń każdego fotografa – luz i wyczucie u par. Pomaga to wtopić się w tłum i nie bać się, że potrzebna będzie nawigacja zza aparatu. Jak to Pani Majka śpiewa – „marzenia się spełniają” – tak, potwierdzam, spełniają się – w Ceglarnii i z takim Ludźmi zwłaszcza.
Zaślubiny na łonie natury
Żadne słowa nie są w stanie określić wzruszenia w chwilach szczególnych. W przypadku przysięgi małżeńskiej – szczególnie. Agata i Bartek trwali w jednym – byli spójni wobec jednego – akceptujemy się takimi jakimi jesteśmy, czekając na to, co szykuje dla nas los. Przysięga w swoich słowach jest tak prawdziwa jak ich relacja. Trudno było zobaczyć osobę wśród Gości, która nie miała szklanych oczu. Dwoje ludzi pewnych tego samego. To się zdarza nie tylko w filmach, możecie robić popcorn.
Wesele w stodole, wesele po naszemu.
Mogłoby się wydawać, że wesele to już inna bajka – przecież wszystkim puszczają emocje, tu zawsze jest standardowy klimat i pary przestają pozować do zdjęć. Otóż Drodzy, przedstawiam Wam ludzi, wychodzących poza ten stereotyp – oni nie przestali nie pozować! 😉 Okazało się, że pierwszy taniec może być swobodny, bez napięć i potrząsania nerwowo głową. Niejeden facet nie śpi przez to cztery dni przed weselem, drugim powodem jest zakup konkretnej ilości trunku na wesele, ale to już chyba temat na odrębnego bloga 🙂 Wesele to mieszanka pokoleń, to taniec z fajką w drzwiach na taras, to luźna spódnica i szczere uśmiechy. To też zabawy z dziećmi i nieoceniona pani Babcia pozująca na wózku do przewożenia ciężkich paczek. Tak, to jest definicja wesela według Agaty i Bartka, kolejna definicja do książki pt „Jak się weselić, żeby naprawdę się weselić?”.
Przedstawiam Wam Agatę i Bartka – ludzi, którzy skradli moje fotograficzne serce swoją naturalnością, swobodą i entuzjazmem do życia.
Inne historie
O mnie
Jestem Radzio i niesamowicie cieszę się, że moja praca daje mi tyle radochy. Autentyczność to moje drugie imię, a filmowanie sprawia, że widzę świat na dwa sposoby: ten zza obiektywu i ten z lotu ptaka. Wszystko co robię, robię z pasją i zaangażowaniem. Nawet jeśli nie planujesz wesela, a lubisz podglądać szczęśliwych ludzi to dobrze trafiłeś. Ja jestem szczęśliwy kiedy tworzę dla ludzi ceniących nieoczywiste piękno. Mój świat latającego trzmiela to wszystko to, czego upiększać na siłę nie trzeba.